Szczepienia seniorów – komentarz redakcyjny

Zgodnie z zaleceniami rządowymi i Narodowym Programem Szczepień, postanowiłam wyręczyć moich rodziców i zapisać ich na szczepienie przeciwko COVID-19. W związku z tym, że jakiś czas temu skończyli 70 lat, ale jeszcze nie dobiegli do 80., termin rozpoczęcia zapisów mieli wyznaczony na 22 stycznia.
Zapisanie przez Internet odpadł, bo rodzice nie mają profilu zaufanego.
Skorzystałam ze wskazówek, które otrzymała też redakcja My60+. Weszłam na stronę  https://www.iodica.pl/kontakt.html i wybrałam dwa punkty szczepień znajdujące się najbliżej miejsca zamieszkania moich rodziców (na poznańskim Górczynie).
Zapobiegliwie 21 stycznia postanowiłam zadzwonić w oba wybrane punkty i zorientować się jak wygląda sprawa z zapisami osób 70+. W pierwszym punkcie poinformowano mnie, że szczepień prowadzić nie będą, gdyż ich placówka została wykluczona z programu przez sanepid i widocznie nie zostało to zmienione na stronie rządowej skoro do nich dzwonię.
W kolejnym punkcie miła pani powiedziała, że choć do zapisów został jeden dzień, to nie mają jeszcze wytycznych z NFZ i może wpisać rodziców na listę, co nie jest równoznaczne z zapisem na szczepienie. Jak będzie wiedzieć coś więcej, zadzwoni. Prosiłam żeby wpisała rodziców na listę i  dodałam, że w takim razie czekam na telefon.
Przyszedł piątek 22 stycznia. Wszystkie media pokazały seniorów, którzy jeszcze przed świtem (zapisy były od 7.00), na mrozie tłoczyli się przed punktami w całej Polsce. Jak to się ma do zaleceń ,,Zostań w domu” – szczególnie skierowanym do seniorów – i  zachowaj odstęp, gdzie starsze osoby w kolejce prawie wchodziły na plecy tym, którzy stali przed nimi. Nie mówiąc o nerwach i warunkach atmosferycznych mało sprzyjających wystawaniu na ,,świeżym” powietrzu. Wiele osób mówiło, że przyszli, bo nie mogli się dodzwonić pod numer infolinii 989, pod którym miała być prowadzona rejestracja.
Moi rodzice nie stali w kolejce, bo przecież byli zapisani w wybranym punkcie szczepień.
W sobotę zadzwoniła do mnie mama, że w sumie to mam ich wykreślić z tej listy, bo zadzwoniła do nich pielęgniarka od lekarza rodzinnego i po wyrażeniu zgody na szczepienie wyznaczyła im termin na 3 marca.
Jakie to proste! Po co centralizacja i tworzenie na nowo punktów szczepień, a nawet wożenie seniorów po 100 km na szczepienie, skoro można było ten proces przekazać placówkom POZ?
Każdy ma swojego lekarza rodzinnego. W każdej przychodni POZ jest punkt szczepień (wykonują je na co dzień). Każdy lekarz rodzinny zna swoich pacjentów, wie ile mają lat, na co chorują. Każdy z nich, znając kryteria od ręki mógłby stworzyć harmonogram szczepień, wyznaczając terminy i bezpośrednio informować o tym swoich pacjentów. Co więcej, większość osób wybiera lekarza rodzinnego najbliżej miejsca swojego zamieszkania, więc jakby ktoś wypadł z kolejki danego dnia, to można byłoby wezwać kolejną osobę, która w krótkim czasie mogłaby się stawić na szczepienie.
Gdyby szczepionki były dostarczane na bieżąco, można by uruchomić tzw. ,,białe soboty i niedziele” i szczepić pacjentów także w weekendy.
W takich sytuacjach mówi się o wyważaniu otwartych drzwi. Dlaczego rząd tak skomplikował proces szczepień, jednocześnie utrudniając życie Polakom? Nie znam odpowiedzi na to pytanie.
A swoją drogą pani z punktu szczepień do dziś do mnie nie zadzwoniła. szczepienie na Covid
Anna Dolska