Czy znałeś mojego dziadka?

Franciszek DomichowskiMówi się, że ludzie żyją tak długo, jak żyje o nich pamięć. Mój dziadek, Franciszek Domichowski, umarł w 1979 r., lecz jego historia i wspomnienia ludzi, o których pisał pozostaną ze mną na zawsze. Czy cokolwiek o nich wiesz?

Coraz mniej jest osób, które znają odpowiedzi na moje pytania. Swojego dziadka poznałam głównie przez karty historii spisanej przez niego w około 30 lat po wojnie. Nie zwykł się zwierzać swoim najbliższym, więc pamiętający go jeszcze członkowie rodziny nie potrafią wiele powiedzieć. Ci, którzy dzielili część jego losów odeszli zabierając do grobów zbyt wiele tajemnic.

Historia Poznania

A właściwie mieszkańców miasta i okolic została zachowana przez dziadka na kartach jego wspomnień. Nie daje mi spokoju myśl czy osoby te przeżyły wojnę i czy rodziny zmarłych wiedzą, w jakich okolicznościach odeszli. Być może ktoś czytający ten artykuł skojarzy nazwisko, wydarzenie, miejsce? Będę wdzięczna za jakiekolwiek informacje.

Franciszek Domichowski

Urodził się 19 marca 1915 roku w Berlinie, a zmarł 23 marca 1979 roku. Leży na cmentarzu junikowskim w Poznaniu. Czyjaś nieznana mi dłoń do tej pory dłoń zostawia na jego nagrobku kwiaty i znicze.

IMG_20211030_145515Przed wybuchem wojny do czasu wywózki 8 marca 1940 r. mieszkał przy ulicy Lodowej 3/10, tuż obok rynku Łazarskiego. Wcześniej, 14 sierpnia 1939 dostał powołanie i wyruszył do Żurawicy koło Przemyśla. Jego oddział toczył walki na terenie Ukrainy w okolicach Lwowa.  17 września 1939 r. udało mu się uniknąć rozbrojenia, gdyż w chwili pojawienia się Rosjan grzebał swojego towarzysza Stanisława Kaczmarka z Poznania, zabitego przez kulę UPA. Po wielu przygodach wrócił do domu. W tej części historii przewija się jeszcze nazwisko pana Tomaszewskiego – kolejarza mieszkającego przy ulicy Lodowej. Kolejne, bardzo dokładne informacje pojawiają się przy okazji wywózki do Szczucina w Generalnej Guberni. Tutaj dziadek był bardzo dokładny.

Winiarscy, Kaczmarek…

Pani Winiarska z ulicy Kościelnej. Jej mąż Stefan był w 58 pułku piechoty w Poznaniu. W chwili wywózki rodziny przebywał w niemieckim obozie jenieckim. Jechała z córkami Zosią (4 l.) i Marysią (7l.). Podróż przeżyła jedynie starsza córka, którą w GG zajęła się rodzina Szymaniaków. Wówczas około 65-letnia Anna Nowak zamieszkała przy ulicy Poznańskiej podróżowała z 12 wnukiem Krzysiem. Jej synowie znajdowali się w niemieckiej niewoli, a matka chłopca zginęła na rogu Marcelińskiej i Polnej od pierwszych bomb lotniczych, które spadły na Poznań 1 września. Państwo Szymaniacy mieszkali przy ulicy Małeckiego. W transporcie jechały dwie starsze kobiety ze swoimi córkami. Ślad po ich mężach zaginął 9 października 1939 r., kiedy to zostali aresztowani przez gestapo. O paniach Kubiak wiadomo tylko, że mieszkały przy ulicy Głogowskiej. Odnośnie państwa Kaczmarków z ulicy Madalińskiego, w transporcie jechał starszy mężczyzna z synem, wdowa i żona żołnierza kampanii wrześniowej. Rodzina Kozłowskich zabrana została z ulicy Głogowskiej: „ Należały do niej dwie starsze panie, jeden starszy pan, jedna panienka i dwóch młodzieńców”. Wreszcie państwo Kubiak z ulicy Głogowskiej. Według relacji jechały dwie starsze kobiety, mężczyzna, dwie dziewczyny i chłopak. Czy ktoś z nich przeżył? Nie wiem.

Dalsze losy

Nie znam dalszych losów tych oraz innych osób, które dziadek spotkał na swojej drodze. A była ona długa. Wędrował m.in. przez fabrykę Volta Werke, obóz pracy Wulheide, więzienie przy Aleksanderplaz i OK Neuengamme. Po drodze trafił na wielu dobrych ludzi. O złych niech zapomni historia.
Arleta Wojtczak