Pakiet onkologiczny – pomysł bardzo dobry, realizacja fatalna

Darek Godlewski okładkaRozmowa z Dariuszem Godlewskim, onkologiem, specjalistą zdrowia publicznego, prezesem Ośrodka Profilaktyki i Epidemiologii Nowotworów OPEN w Poznaniu, szefem Fundacji Społecznej ,,Ludzie dla ludzi”.

 Czy po dwóch miesiącach od uruchomienia może pan ocenić pakiet onkologiczny? Minister zdrowia chwali się wydaniem już ponad 6 tysięcy kart diagnostyki.  

– Pomysł szybkiej ścieżki onkologicznej oceniam bardzo dobrze, ale realizacja jest fatalna. Szybki dostęp do diagnostyki to podstawa skutecznego leczenia. W naszym przypadku praktyka przegrała z biurokracją. Procedury zupełnie nie są przystosowane do postępowania jakiego wymaga szybka ścieżka. Dochodzi do praktyki, w której lekarz nie może wystawić zielonej karty, bo nie pozwalają na to obowiązujące przepisy. Czyli już zdiagnozowanego pacjenta trzeba i tak odesłać do lekarza rodzinnego, który kieruje go do szpitala.

Wcześniej problemem były terminy badań spowodowane głównie niewystarczającą ilością specjalistycznego sprzętu diagnostycznego. Pakiet skrócił te kolejki?

– Oczywiście, że nie. Nie ma więcej sprzętu, wiele osób czeka na badania jeszcze z zapisów zeszłorocznych. Niemoralne byłoby odesłanie ich i ,,wyzerowanie” kolejki wraz z wejściem od 2 stycznia szybkiej ścieżki. Jako pierwszy w kraju, po przedstawieniu projektu we wrześniu ubiegłego roku, apelowałem o przeprowadzenie pilotażu. Można było wprowadzić pakiet onkologiczny w kilku gminach i sprawdzić jak działa, bo to bardzo ważna sfera, a byłem pewny, że system sobie z tym nie poradzi. Znów o wszystkim przesądziła polityka. W efekcie mamy rozbudzone oczekiwania pacjentów i chaos organizacyjny. Porażające jest to, że kiedy kierujemy pytania do administratora systemu, to okazuje się, że nie znają odpowiedzi. Mam właśnie przykład 27-letniej pacjentki, u której zdiagnozowano raka trzustki. Nie mogłem jej wydać zielonej karty, bo nie miała badań histopatologicznych, a bez zielonej karty zostanie odesłana na koniec kolejki.

Czy pakiet był koniecznością? Na jakim poziomie w Polsce jest profilaktyka i wykrywalność chorób nowotworowych? Kobiety dostają zaproszenia na darmowe badania cytologiczne i mammograficzne, mężczyźni zapraszani są na badania gruczołu prostaty.

– Zadziwiające jest to, że z tych badań korzysta zaledwie 40% zaproszonych osób. Nie wiem czym to wytłumaczyć, czy brakiem świadomości, czy podejściem, że jak coś jest za darmo, to pewnie bezwartościowe. Efekt jest taki, że np. w Holandii trzy razy więcej osób choruje na raka, ale trzy razy mniej umiera niż w Polsce. Tam jednak 90% osób korzysta z badań profilaktycznych i można powiedzieć, że właściwie są obowiązkowe. Taki wynik osiągają w bardzo prosty sposób: jeśli po dwóch zaproszeniach dana osoba nie zgłosi się na badania, zostaje oficjalnie poinformowana, że będzie miała podniesioną składkę zdrowotną, bo zwiększa się u niej ryzyko choroby nowotworowej, a co za tym idzie, kosztownego leczenia. Uzasadnienie jest ekonomiczne i racjonalne. I co ważne – działa.

Niedawno w jednej z audycji usłyszałam, że zdaniem naukowców główną przyczyną raka jest zwykły pech, że to przypadek warunkuje, iż w naszym organizmie w pewnym momencie zaczynają się rozwijać komórki rakowe. Co wobec tego ze skłonnościami dziedzicznymi, wpływem środowiska?

– Organizm wytwarza od 6-10 bilionów komórek, które mają określony cykl życiowy. Dzieje się to automatycznie. Jest produkcja i utylizacja. W tej produkcji pojawiają się jednak błędy, uszkodzone komórki. Organizm wytwarza ich od kilku do kilkunastu tysięcy. System immunologiczny namierza i likwiduje te złe komórki. Zdarza się jednak, że w systemie coś nie zadziała i komórki rakowe zaczynają się rozwijać. Pewnie można mówić tu o jakimś przypadku, ale temu ,,przypadkowi” sprzyja wiele czynników: 20% to genetyka, kolejne 20% – środowisko, aż 50% styl życia i 10% warunkowanych jest przez system opieki zdrowotnej.

Ludzki organizm z wiekiem staje się coraz słabszy i mniej odporny, dlatego 80% chorób nowotworowych rozpoznaje się u osób po 55 roku życia.

W latach 80. przeprowadzono badania, które wykazały, że najwyższa zachorowalność na raka występuje w Wielkopolsce i na Śląsku. Śląsk wiadomo, bo silnie zanieczyszczone środowisko, a Wielkopolska z powodu… żywności. Jak to wytłumaczyć?

– Dieta wielkopolska jest bardzo tłusta, a to czynnik sprzyjający rozwojowi chorób nowotworowych. Tu jednak zadziałał inny czynnik. W naszym regionie bardzo mocno zaczęło rozwijać się intensywne, przemysłowe rolnictwo. Hodowcy zaczęli stosować bardzo dużo chemicznych środków ochrony roślin i pasze powodujące szybki wzrost zwierząt hodowlanych. Nie pozostało to obojętne dla konsumentów.

Dlaczego umieralność na raka w Polsce jest tak wysoka? Czy tylko dlatego, że nie lekceważymy badania profilaktyczne i że źle działa system opieki zdrowotnej?

– Nie idziemy do lekarza jak zauważymy u siebie niepokojące symptomy, bo jesteśmy przekonani, że jeśli to rak, to i tak nikt nam nie pomoże. A to nieprawda. Rak jest chorobą w pełni wyleczalną, jeśli zostanie szybko zdiagnozowany. Wyróżnia się 5 stopni klinicznego rozwoju nowotworu w skali od 0-4. W Polsce tylko u 20% chorych nowotwór jest rozpoznawany w początkowej fazie rozwoju. Blisko 80% chorych na raka trafia do lekarza dopiero w drugim, trzecim a nawet w czwartym stopniu zaawansowania choroby.

Odwrotnie jest w Stanach Zjednoczonych, gdzie 80% pacjentów podejmuje leczenie w zerowym i w pierwszym stopniu klinicznego zaawansowania.

Fundacja ,,Ludzie dla ludzi”, której jest pan fundatorem, zawsze w maju prowadzi akcję ,,Policzmy się z rakiem”, w której chorzy i wyleczeni, ich najbliżsi piszą listy do raka i klikają na stronie internetowej? Czy akcja przynosi wymierne skutki, oddemonizowuje chorobę?

– Niestety pokutuje w naszym społeczeństwie przekonanie, że rak jest chorobą śmiertelną, więc nie warto z nim walczyć, bo zdiagnozowany nowotwór to wyrok. Uważa tak 30-40% Polaków. Nieprzyjazny jest system opieki zdrowotnej, bariera dostępu do badań diagnostycznych. Kiedy 5 lat temu rozpoczynaliśmy kampanię, 15% osób, u których stwierdzono nowotwór nie podejmowało leczenia. Teraz ten odsetek obniżył się do 10%. To niewątpliwy sukces. Pokazujemy ludzi, którzy wygrali z rakiem. Zapraszamy do niej znane osoby, ale my nikomu nie płacimy. Mamy zasadę, nie bierzemy pieniędzy od sponsorów i nikomu nie płacimy. Może dzięki tym zasadom zbudowała się wokół tego bardzo fajna społeczność. Fundacja w ubiegłym roku obchodziła swoje 25-lecie. Nie zwalniamy tempa i robimy swoje. Od 6 lat w ramach festiwalu ,,Ale kino!” wyświetlane są filmy dla dzieci i młodzieży z rakiem w tle. Bardzo udanym pomysłem na zbieranie funduszy na działalność prowadzonego przez nas Biura Interwencji Onkologicznej są bransoletki wykonywane przez gimnazjalistów i sprzedawane na Allegro oraz na naszej stronie. Do każdej dołączany jest krótki liścik napisany przez autora do osoby, która kupi bransoletkę. Za pośrednictwem Biura, specjaliści udzielają rocznie kilka tysięcy porad osobom, które mają wątpliwości co do leczenia i stawianej im diagnozy.

Rozmawiała Anna Dolska

 

Policzmy się z rakiem

„Policzmy się z rakiem” to całoroczna inicjatywa zagrzewająca do walki z rakiem.

Za pomocą portalu policzmysie.pl budujemy wzajemnie wspierającą się społeczność – tych, którzy walczą, wygrali i tych, którzy wspierają najbliższych w pokonywaniu choroby.

Raz w roku, podczas wybranego majowego tygodnia, przeprowadzamy w Internecie wielkie liczenie wszystkich tych, którzy chcieliby zamanifestować swoje wsparcie dla osób zmagających się z chorobą nowotworową. Pierwsze liczenie odbyło się w 2010 roku.

Co robimy?
Łączymy ludzi, którzy walczą, pokonali raka lub chcą wesprzeć i przekazać pozytywną energię zmagającym się z chorobą. Poszerzamy wiedzę na temat choroby nowotworowej za pomocą specjalistycznych artykułów, pytań do eksperta, blogów, itd. Przełamujemy poczucie przerażenia i bezradności w obliczu choroby. Demitologizujemy raka i niesiemy wsparcie. Po prostu… oswajamy raka.

Fundacja Społeczna ,,Ludzie dla ludzi”

Kilku zapaleńców, walka w słusznej sprawie, gest dobrych ludzi i… 525 dolarów w gotówce. Tak wyglądały początki Społecznej Fundacji Ludzie dla Ludzi. Jej powstanie zawdzięczamy spontanicznej reakcji nieznanych nam z imienia i nazwiska osób, które w odruchu serca postanowiły wesprzeć grupę strajkujących pracowników poznańskich szpitali.

Było to w 1989 roku, kiedy warunki leczenia pacjentów onkologicznych pozostawiały wiele do życzenia. Zorganizowany w poznańskim szpitalu onkologicznym strajk przerodził się w demonstrację pod Urzędem Wojewódzkim w Poznaniu, okupację i 11-dniową głodówkę. Wkrótce dołączyli pracownicy kolejnych szpitali, strajk rozlał się na cały kraj i przerodził w ogólnopolski protest służby zdrowia.

Więcej: www.ludziedlaludzi.pl