Bohaterowie Czerwca’56 – wspomnienie czerwcowego dnia

ipn-1Miałem wówczas zaledwie 6 lat, jednak kilka zdarzeń z „Wypadków Poznańskich” utkwiło mi w pamięci. Mieszkaliśmy w kamienicy na Wildzie, dzielnicy przemarszu robotników z Cegielskiego i ZNTK. Co wyjątkowo utkwiło mi w pamięci, to stukot tysięcy butów maszerujących ludzi, obutych w tzw. „okulaki” (butów o drewnianych podeszwach). Tego dnia, po przemarszu robotników, wraz z moją mamą, poszliśmy na Targi, i tutaj widziałem demonstrantów niosących okrwawioną flagę i… słyszałem odgłos strzałów dochodzących z Jeżyc. Mama była bardzo zdenerwowana i  wróciliśmy do domu. Przed naszym domem stał czołg, wokół którego kręcili się żołnierze. Pamiętam, że wszystkie sklepy były zamknięte i przez kilka dni był problem z zaopatrzeniem. Zapamiętałem jeszcze jedno zdarzenie, mama kupiła gdzieś cukier w kostkach i było to wyjątkowo miłe, bowiem ssałem ten cukier, jak cukierki. Nie rozumiałem kompletnie, co się stało, a atmosfera w domu była jakaś inna. Z utęsknieniem oczekiwałem przyjazdu taty, który był w delegacji. W końcu dotarł do domu, pokonując wielokilometrowy marsz ze stacji w Starołęce, bowiem dworzec główny nie przyjmował pociągów. Takie mi pozostały dziecięce wspomnienia z tych strasznych dni – i oby nigdy więcej to się nie powtórzyło…

Największe wystąpienie    

A co się wtedy stało? W czerwcu 1956 r. doszło w Poznaniu do pierwszego tak potężnego strajku w powojennej Polsce. Wiosną tego roku załoga zakładów Hipolita Cegielskiego (ZISPO), noszących imię Józefa Stalina, zażądała obniżenia norm pracy, podwyższenia płac oraz zmniejszenia opodatkowania.  Powołano delegacje robotników, która przedstawiła swe żądania Ministerstwu Przemysłu Maszynowego. Jednak rozmowy zakończyły się fiaskiem. Przybyła do Poznania komisja Centralnej Rady Związków Zawodowych (CRZZ), również całkowicie zignorowała postulaty robotników. Mimo składanych przez dyrekcję i władze zwierzchnie obietnic, żaden z postulatów pracowników nie został spełniony.

Doprowadziło to do strajku. 28 Czerwca w godzinach rannych 80% załogi Cegielskiego, do którego na znak solidarności przyłączyli się pracownicy Zakładów Naprawy Taboru Kolejowego (ZNTK) oraz Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego (MPK) oraz innych zakładów zlokalizowanych w Poznaniu, rozpoczęło pochód w stronę centrum Poznania. Niesiono hasła „Chleba i Wolności” oraz sztandary narodowe. Pochód skierował się pod Komitet Wojewódzki partii i liczył ok. 100 tys. uczestników. Część biorących udział w wiecu skierowała się do więzienia przy ul. Młyńskiej, bowiem rozeszła się informacja, że w więzieniu przetrzymywani są członkowie komitetu, którzy byli na rozmowach w Warszawie, co spowodowało atak i zdobycie więzienia oraz zaowocowało niszczeniem wszelkich dokumentów i wypuszczeniem wszystkich osadzonych, łącznie z odebraniem broni funkcjonariuszom służby więziennej.

Inna grupa manifestantów udała się na tereny MTP, gdzie odbywały się XXV Targi Poznańskie, a jeszcze inna grupa udała się na ul. Dąbrowskiego do siedziby obecnego ZUS-u, na którego dachu znajdowały się urządzenia zagłuszające zagraniczne stacje radiowe (np. RWE), całkowicie je demontując i niszcząc. Pochód udał się następnie na ul. Kochanowskiego, pod gmach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa, który próbowano zdobyć, co się nieudało, budynek został przez demonstrantów oblężony. I tu padły pierwsze strzały. Demonstranci wycofali się, zaczęto wznosić barykady i w odpowiedzi na strzały z WUB, oblegający gmach użyli broni zdobytej w więzieniu oraz z niektórych komisariatów MO z okolic Poznania.

Tragiczny bilans

W wyniku informacji o strzelaninie w Poznaniu, w Warszawie podjęto decyzję o wysłaniu do Poznania wojska w celu stłumienia buntu. Po południu do Poznania przylecieli: premier Józef Cyrankiewicz, Edward Gierek i generał Stanisław Popławski, który objął dowództwo nad akcją. Do Poznania zostały wprowadzone wojska pancerne Śląskiego Okręgu Wojskowego, a żołnierzom biorącym udział w najeździe miasta tłumaczono, że rozruchy w Poznaniu wywołały siły proniemieckie. Cały Poznań został obsadzony wojskiem, a strzelanina trwała cały dzień, noc, aż do rana następnego dnia. To wówczas padły znamienne słowa wypowiedziane przez premiera Cyrankiewicza w przemówieniu radiowym do mieszkańców Poznania cyt.: „Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że tę rękę władza odrąbie…”

Bilans „wypadków poznańskich” był tragiczny. Oficjalnie zginęło 75 osób, a ok. 800 zostało rannych.  Przez ówczesne władze, strajk został określony, jako rezultat prowokacji inspirowanej przez „agentów imperializmu” i „krajowe podziemie”, co powodowało, że wielu uczestników protestu miało potem duże problemy z zatrudnieniem, przesuwano ich na gorsze stanowiska oraz podlegali różnym szykanom.  Wielu też uczestników, w wyniku procesów potwierdzających „ chuligański charakter zajść”, otrzymało wieloletnie wyroki więzienia.

Oddajmy hołd uczestnikom zrywu poznańskiego i pochylmy głowy nad ich mogiłami.

Roman Szymański