Bez aparatu nie wychodzi z domu

baw spacer z chmurami 20.07.2008r. 042Stan wojenny sprawił, że całkowicie zaprzestał tego, co dotąd robił z prawdziwą pasją. Powodem był brak zarówno materiałów fotograficznych, jak i chemii do obróbki zdjęć, którą to samodzielnie już wówczas wykonywał. Nie przestał jednak myśleć o fotografii, po latach wrócił do zamiłowania. Od 2005 roku dokumentuje znów wydarzenia swego otoczenia, podpatruje przyrodę. Teraz wykorzystuje z powodzeniem możliwości fotografii cyfrowej.

Piotr Zdrowicki z Kalisza marzył o tym, by dostać się do łódzkiej filmówki na wydział operatorski. W 1968 roku niestety nie było do niej naboru. W 1971 roku, już jako nauczyciel w Zespole Szkół Technicznych w Kaliszu, ukończył kurs realizatorów filmów technicznych w Warszawie.

Pierwsze swoje zdjęcia, jak wspomina, zrobił w 64, 65 roku na obozie wędrownym, którego był uczestnikiem. Niedługo po tym zrodził się też pomysł, by spróbować samodzielnie obróbki. - Wujek kolegi Bąclera pożyczył nam niezbędny sprzęt i zaczęła się zabawa dwóch Piotrów, która szybko przerodziła się w poważne zainteresowanie – mówi P. Zdrowicki. Zdjęć było coraz więcej. Baldur, pierwszy aparat rodziców, został szybko zamieniony na inne niemieckie czy radzieckie sprzęty. Pożyczał je skąd się dało, aż pojawiła się wymarzona lustrzanka – Zenit.  Nieprzerwanie pracował w tym czasie nad warsztatem.

– W Kaliszu moje zdjęcia oglądał ojciec koleżanki, Ryszard Mielcarek, ciągle na coś zwracał uwagę. Jego żona się śmiała, że tak wybrzydza, że wreszcie mnie zniechęci, ale nie, ja przyjmowałem te uwagi – wspomina P. Zdrowicki. – To spojrzenie artysty było cenne. Poza tym podsuwał mi też książki o fotografii. Wiele się wtedy nauczyłem. Tym większą radość sprawiły wówczas publikacje w Młodym Techniku, w Gazecie Robotniczej, czy ITD.

Po raz pierwszy swe prace pokazał publicznie P. Zdrowicki we Wrocławiu. Były to obrazki miasta w zimowej szacie. Jako słuchacz II Studium Nauczycielskiego o kierunku mechanicznym we Wrocławiu był szefem sekcji fotograficznej. Miał tam, jak wspomina, lepszy dostęp do profesjonalnego sprzętu i nieograniczony wręcz do materiałów fotograficznych. Następnie – już jako nauczyciel – założył kółko fotograficzne w szkole przy WSK w Kaliszu, prowadził też sekcję w kaliskiej ‘samochodówce’, gdzie od podstaw zorganizował pracownię fotograficzną. Uzyskał też patent instruktora pierwszej kategorii, który pozwalał na działanie w ośrodkach kultury. Został prowadzącym sekcję fotograficzną w Klubie Osiedlowym przy ul. Serbinowskiej. Nie poprzestał wówczas jedynie na fotografowaniu, uczył młodych obróbki w laboratorium, organizował wystawy. Sam w tym czasie zaczął też eksperymentować z fotografią barwną, pierwsze próby miały miejsce w 78, 79 roku.

Stan wojenny przerwał działalność na polu fotografii.

Piotr Zdrowicki wrócił do fotografii mniej więcej w 2005 roku. Jak mówi, pierwsze cyfrówki nie były satysfakcjonujące, a na taką z prawdziwego zdarzenia długo nie było go stać. Teraz fotografuje, jak śmieje się rodzina, bez opamiętania. Ale nie są to tysiące zdjęć z ciekawych miejsc, którymi zadręcza się później znajomych i rodzinę, ale prawdziwe obrazy. Dwukrotnie zdjęcia P. Zdrowickiego – flora i fauna południowej Wielkopolski – znalazły się w albumach, które przygotowywało Starostwo Powiatowe w Kaliszu. Jego fotografie zyskały uznanie w niejednym konkursie. Kaliszanie na pewno wspominają zdjęcie jeża, który maszeruje ulicą Górnośląską. Z prac współczesnych, dokumentujących otoczenie, korzysta z powodzeniem Biuro Prasowe Urzędu Miejskiego w Kaliszu (www.kalisz.pl) , z archiwalnych natomiast Biuro Dni Pamięci Kalisz 1914-2014 (www.1914kalisz.pl).

skanowanie0002 Historia Piotra Zdrowickiego pokazuje, że nie należy przestawać marzyć. Nigdy nie wiadomo, kiedy pragnienia się ziszczą. Teraz nawet wyjście na niedługi spacer może przynieść wiele radości, jak na przykład spotkanie z czarnymi bocianami, które dały się sfotografować (P. Zdrowicki podkreśla tu, że czarne bociany, które są pod ochroną, spotkał w miejscu, w którym by się nigdy nie spodziewał, podpatrywał je z bezpiecznej odległości, by nie spłoszyć ptaków). A zadowolenie może być jeszcze większe, gdy swoje prace można pokazać szerszemu gronu (w galerii Panoramio ma około 3,5 tysiąca zdjęć i około 400 tysięcy wejść z całego świata http://www.panoramio.com/user/3600371 , ma też swój profil na FB), czy zgłosić do konkursu.

Magdalena Wawrzyniak

 

Karykatura stworzona ręką przyjaciela. Sergej Freiherr von Falkenhausen

Piotr Zdrowicki. Fot. Roman Muszyński

Fotografie P. Zdrowickiego

bap 15 i 14.06.2008r. Wilcze Ługi Staszki Rewersy 124