W obliczu spraw ostatecznych

WP_20140818_030To nie jest sen. Dwa tygodnie temu serce mojego taty stanęło. Była natychmiastowa reakcja świadka złego samopoczucia taty, masaż serca, wezwanie pogotowia ratunkowego. Po długim czasie – dziś wiem, że zbyt długim – ratownicy przywrócili akcję serca. Gdy tata, po licznych badaniach, trafił już na oddział intensywnej terapii, powiedziano nam, że nie ma żadnych szans, że już nie odzyska przytomności. Po co to piszę? By dać do myślenia…

Mój tata, mimo swych różnych przypadłości, był człowiekiem bardzo aktywnym. Realizował swoje pasje. Nieprzerwanie coś robił – dla siebie i swojej żony, dla dzieci, wnuków. Należał do osób zainteresowanych nowinkami technicznymi, w młodości – z racji sytuacji w naszym kraju – wiele go ominęło, teraz to wszystko nadrabiał. Zaskakiwał mnie swoimi wymaganiami co do aparatu telefonicznego, musiał mieć to, to i to… Mimo braku znajomości języka angielskiego, dość szybko opanował komputer, świetnie sobie radził z różnymi programami, szybko ogarnął się w rzeczywistości wirtualnej, naśmiewał się ze mnie, że nie mam profilu na FB…

Tata zajmował się domowymi finansami, niemal wszystkie rachunki przychodziły do domu w formie e-faktur, bo tak tacie było wygodnie. Mamie bardzo to odpowiadało.

Gdy tata trafił do szpitala, okazało się, że na mamy koncie nie ma za wiele, bo tata właśnie przelał pieniądze na swoje konto do banku X, by opłacić rachunki. Nie zdążył tego zrobić. Tata nie uczynił mamy swym pełnomocnikiem do konta, zatem nie ma żadnych szans, by odzyskać pieniądze. Nie ma też śladu opłacanych rachunków. Tata nie przewidział, że cokolwiek może się stać i w swoim notesie z hasłami i loginami do wszystkiego, co może przyjść człowiekowi do głowy, nie umieścił pinu do karty, ani też loginu do konta internetowego. Bank w takich sytuacjach nie jest skory do pomocy, sprawę może rozwiązać akt zgonu. Nie mam takiego dokumentu, ponieważ mój tata żyje, nie ma szans na powrót do zdrowia, ale żyje… Bank – jako instytucja – nie pomógł mi, na szczęście pracują w nim jeszcze osoby, które mają serce, podsunięto mi rozwiązanie, jak dostać się do konta. Nie polecam, kosztowało mnie to wiele zdrowia.

Tata wziął jeszcze pożyczkę w banku Y, która to została stosownie ubezpieczona. Teraz banał: proszę uważnie czytać umowy, które otrzymujemy w takich sytuacjach do podpisania. Mimo że pożyczka jest ubezpieczona, bank nie widzi szansy na zawieszenie spłaty, z roszczeniami trzeba zwrócić się do ubezpieczyciela (ale to bank brał od nas pieniądze na ubezpieczenie!), ale pierwszym dokumentem, który trzeba mu przedłożyć jest kopia wypisu ze szpitala. Dokument poświadczający przebywanie na oddziale intensywnej terapii nie ma tu żadnego znaczenia.

Kartę kredytową w tym samym banku poradzono mi spłacić. Pomijam fakt, że też jest ubezpieczona, ale jeżeli chodzi o przypadłości sercowe, to jedynie na wypadek zawału, zatrzymania akcji serca już nie. Nie jestem pełnomocnikiem, nie mam dostępu do danych karty, nie znam wysokości zadłużenia, ale mogę je spłacić… Pracownik banku doznał olśnienia i zaproponował mi wejście w wyciąg. Roześmiałam się. Przychodzi w formie elektronicznej i jest do obejrzenia na stronie banku po zalogowaniu się.

Napisałam pismo do banku Y w powyższych sprawach i dziś znalazłam sms w komórce taty: ‘informujemy o wpływie Państwa korespondencji. W kontaktach z Bankiem prosimy o powołanie się na numer sprawy XYZ. Dziękujemy”. Nie będę tego komentować.

Właśnie mijają dwa tygodnie, gdy mój tata zasnął. Jakby było to wczoraj. Mam wrażenie, że to zły sen, obudzę się i wszystko będzie dobrze. Każdego dnia jestem w szpitalu i cierpię. Opowiadam tacie o tym, co wokół, że ludzie pytają o jego zdrowie, że jest gorąco… Nie mówię mu tylko, z czym się zmagam, bo był taki samodzielny, nowoczesny.

Natalia