Studia plus minus 50

Czy można podjąć studia zbliżając się do magicznej pięćdziesiątki?… Okazuje się, że tak i to jak!

Studia w dojrzałym wieku to nie tylko poprawa jakości własnego życia, otwarcie się na nowe znajomości i intelektualne wrażenia. To także lepsza praca, albo w ogóle – praca. W dzisiejszych czasach wartość bezcenna. Do tego – nowe przyjaźnie, szersze horyzonty, możliwość zagranicznych studenckich wojaży i wymarzony dyplom. A to przydaje się na każdym etapie życia!

Od zasiłku do… dyplomu

Podjęcie studiów jako swój wielki sukces życiowy postrzega Wiesława Zdanowicz. – Łatwo nie było, ale warto! – podkreśla była studentka, obecna absolwentka i pani magister.

IMG_20150712_122321Tak opowiada o swojej decyzji i czasie studiowania:

– Wydawać by się mogło, że moją decyzją o podjęciu studiów kierowały względy ambicjonalne, ale tak do końca nie było. Byłam osobą bez pracy, na zasiłku dla bezrobotnych. Dzieci dorosłe w trakcie układania swojego życia. Monotonia, nuda, świadomość braku perspektyw, a gdzieś w głębi duszy kiełkująca chęć zmian. Często docierały do mnie opinie, że studia i tak nie dają żadnych perspektyw, a ludzie po studiach nie mają pracy. Ja zaś miałam dużo czasu i nieprzemożoną chęć przekonania się o słuszności wyrażanych prawd o bezsensie studiowania. Zawsze bardziej interesowałam się wartościami humanistycznymi, ale po rozmowach z moimi dziećmi  wzrosło we mnie przekonania o wyższości nauk ekonomicznych nad humanistycznymi. W efekcie zrozumiałam, że jedno nie może istnieć bez drugiego. Najtrudniejsza dla humanisty jest matematyka, taka zasada była mi wpajana od dzieciństwa. Jednak szybko zrozumiałam, że mnie to nie dotyczy. Strach ma wielkie oczy. Matematykę zaliczyłam bez poprawki wtedy też dotarło do mnie, że nie należy kierować się ogólnymi sloganami, a samemu sprawdzić, czy to zadziała. Szybko przekonałam się, że studia to coś dla mnie. Nie można kierować się doświadczeniami i obserwacjami innych, a przeżyć to samemu. Jest to super doświadczenie nagle być studentem, zawsze kojarzonym z osobą w młodym wieku. Stres przed egzaminami, nerwy przed prezentacjami, ekscytacja w czasie oczekiwania na wyniki egzaminów, to w tej chwili z perspektywy jedne z najpiękniejszych  dni w życiu. Powrót do czasów szkolnych tylko w trochę innym wydaniu bardziej dojrzalszym i mądrzejszym. Najtrudniejsze z chwil na uczelni to momenty przed egzaminem, oczekiwanie na pytania i zagadnienia do opisania, pytania: umiem czy nie, mętlik w głowie i myśli –  po co mi to wszystko, po co te nerwy, co ja tu robię, nagle pojawiają się pytania i wszystko staje się jasne, wiem, eureka! Najfajniejsze były spotkania w gronie poznanych osób z którymi na dzień dzisiejszy łączy mnie pięć wspólnie spędzonych lat. Najważniejszy zaś jest efekt, wbrew narzekaniom innych, mam pracę. Jestem przykładem osoby, która robiąc coś dla samej przyjemności osiągnęła przy tym ogromne zwycięstwo nad samą sobą, nad swoimi słabościami, nad panującą opinią, że studia w niczym nie pomagają. Jest też duży plus studiowania w starszym wieku. Bagaż doświadczeń życiowych, wiedzy, można było swobodnie wykorzystać podczas studiów. Następny plus to kontakt z osobami posiadającymi olbrzymią wiedzę, ogromny autorytet, wspaniały dorobek naukowy, a przebywanie w takim środowisku, to sama przyjemność i zaszczyt.

Wiesława Zdanowicz podczas studiów osiągnęła najwyższy wynik i prowadziła uroczystość absolutoryjną dla całej uczelni.

Ojciec i syn z indeksami

Czy studiowanie z własnym dzieckiem może się udać? Zdaniem studenta, a zarazem – ojca studenta – tak.

Przechwytywanie- Wszystko to zaczęło się dość dziwnie nieoczekiwanie i bardzo zaskakująco dla mnie – opowiada Krzysztof Robakowski. – Trzy lata temu mój najmłodszy syn zdecydował, że podejmie studia w WSHiU na kierunku Bezpieczeństwo Narodowe w Poznaniu. W trakcie rozmowy powiedziałem, że może to być w tych czasach bardzo przydatny kierunek. Zażartowałem, że również podejmę studia.  Następnego dnia żona z synem pojechali do Poznania  złożyć jego dokumenty na uczelni, a po powrocie usłyszałem „jesteś studentem”. Zaniemówiłem. Nie myślałem nie miałem zamiaru, ani potrzeby studiować. Wymownym gestem pokazałem, co myślę.  Okazało się, że już jest opłacony pierwszy miesiąc nauki. Nagle dotarło do mnie, ile mam lat. Prawdopodobnie będę najstarszym studentem w grupie. Czy się odnajdę w tak dziwnej sytuacji? Kto studiuje w wieku prawie sześćdziesięciu lat? Wszystkie moje obawy okazały się niezasadnymi. Grupa przyjęła mnie normalnie  (większość studentów mogłaby być moimi dziećmi). W domu, choć nie chciałem, by o tym mówiono, bardzo szybko rozniosły się wieści, że studiuję. I co ciekawe – wzbudziło to zainteresowanie, o dziwo, pozytywne. Moi rodzice bardzo się interesują moimi postępami w nauce. Dobrze, że nie ma wywiadówek – z uśmiechem komentuje pan Krzysztof. – Studiuję z synem i jest to bardzo dobra sytuacja, możemy wzajemnie sobie pomagać uzupełniać i wspierać. A sama szkoła ? WSHiU okazała się bardzo przyjazną uczelnią. Wykładowcy pracują z przekonaniem. Chętnie dzielą się swoją wiedzą ze studentami.  Lubię uczestniczyć w zajęciach i jestem, jak myślę, aktywnym studentem. Moje życiowe doświadczenie bardzo mi pomaga. Studiuję na kierunku Bezpieczeństwo Narodowe, korzystam nie tylko z wykładów, ćwiczeń, ale również z tego, że już bardzo wiele przeżyłem. Historia dzieje się na naszych oczach. Ogromne wyzwania przed nami i naszymi dziećmi. A czasy mamy ciekawe i bardzo niespokojne. Warto w nich znaleźć miejsce dla siebie i mieć do nich jak najwłaściwszy stosunek. Służyć innym pomocą i dobrą radą. Do tego bardzo przydać się może wiedza. Po za tym studia nie są tylko dla młodych. Nie mogę znaleźć cieni studiowania (no może dojazdy 50 km). Bo dzięki nim nie tylko się rozwijam, poszerzam wiedzę, poznaję nowych znajomych, ale i znów zapomniałem ile mam lat – przyznaje pan Krzysztof.

Studiowanie plus zwiedzanie

IMG_20150531_131108Jednym ze studentów, którzy rozpoczęli kształcenie na poziomie licencjackim nieco przed 50-siatką jest Edward Poźniak. Do pokonania miał nie tylko kwestię wieku, ale i swoje codzienne zmagania z przewlekłą chorobą. Udało się. Obecny student dyplom licencjata ma prawie w kieszeni, a za sobą mnóstwo wspomnień i poczucie zwycięstwa. I do tego przeżyte przygody podczas praktyk zagranicznych. Bez studiów nie byłoby to możliwe.

Tak na stronie szkoły Wyższej Szkoły Handlu i Usług w Poznaniu pisano o wakacyjnej pracy w ramach praktyk studenckich: „Lato pełne wrażeń przeżywa w tym roku nasz student Edward Poźniak, który na praktyki wybrał się do Arabella Alpenhotel am Spitzingsee. Spójrzcie na jego fotorelację! Może w przyszłym roku ruszycie jego śladami?”

Więcej tutaj: https://www.facebook.com/media/set/?set=a.685184831567593.1073741848.245778682174879&type=1 

10536521_688243951261681_8964513015014960494_o 10547918_688243947928348_58349115871435459_o  10616403_688243954595014_8350845205862283989_n

 

 

 

 

DSCN2405DSCN2184DSCN2177

 

 

 

 

 

DSCN1708DSCN1756DSCN2799

 

 

 

 

 

DSCN2294969867_613581452061265_1529044661_nDSCN1058DSCN1500

 

 

 

 

 

DSCN1704

1975111_613580782061332_548956568_n

 

 

 

 

 

Tak o swojej decyzji i czasie studiów opowiada Edward Poźniak:

– Studia rozpocząłem –  wydawałoby się późno –  bo prawie przed 50-siątką. Po ukończeniu Technikum Mechanicznego  i zdaniu matury w Sulęcinie nie wiedziałem, co robić i czym tak naprawdę chciałbym zająć się w przyszłości. Po wojsku podjąłem pracę, może nie wymarzoną, ale z czegoś trzeba było żyć, a że miałem chęć poznawania wszystkiego i uczenia się ciągle czegoś nowego, dlatego tak często ją zmieniałem, pracowałem m.in. jako programista i operator. Byłem też przekonany, że nie stoję w miejscu ale idę do przodu i nabywam nowe umiejętności. W młodym wieku miałem też zupełnie inne priorytety życiowe. Po założeniu rodziny świadomość posiadania małych dzieci i odpowiedzialność za nie była dla mnie ważniejsza niż moje przyjemności, hobby i nauka. Jak każdego młodego rodzica na dorobku tak i mnie obowiązywało zapewnienie mieszkania, stałych dochodów dla rodziny, wychowanie i wykształcenie dzieci. Podjęcie jeszcze decyzji w tym czasie o pójściu na studia byłoby dla mnie niemożliwe. Ale też wtedy nie myślałem o studiowaniu. Rodzina, praca zawodowa, a do tego pojawił się problem ze zdrowiem, nie tylko zamykając mi rozwój, ale i kontynuację dalszej pracy na zajmowanym stanowisku w ówczesnej firmie. Kiedy miałem 9 lat, zachorowałem na łuszczycę. Mając 33 lata choroba przybrała bardziej agresywną postać, zmieniając się na chorobę przewlekłą, jaką jest łuszczycowe zapalenie stawów, ograniczające poruszanie się i wykonywanie dalszej pracy zawodowej. Po wielokrotnych pobytach w klinikach i szpitalach oraz zabiegach operacyjnych stawów zakwalifikowano mnie do specjalistycznego leczenia z zastosowaniu intensywnego leczenia biologicznego. W szpitalu lekarz zasugerował, bym pomyślał o studiach – wspomina pan Edward. – Obecnie jestem na rencie i stałem się bardziej elastyczny, mam więcej czasu. Pomimo choroby nie mogłem narzekać na szare życie, nudę, rutynę. Jestem optymistą i nie poddaję się. Podjęcie nauki na studiach zaocznych i obowiązki związane z nimi wymagały ode mnie dużo pracy samodzielnej w domu, więc nie miałem też czasu myśleć o chorobie. Rozpoczęcie studiów na obecnym etapie mojego życia nie było dla mnie trudne ani stresujące. Moje studia dofinansowywane są ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.

A dlaczego generacja +-50 rozpoczyna studiowanie? To szansa na nowe życie czy prawdziwa męka?

– Osoby w moim wieku idą na studia z różnych przyczyn. Najczęściej muszą podnieść kwalifikacje, aby zachować dotychczasową pracę lub uzyskać awans. Ja miałem też ten komfort, że nie musiałem, a chciałem się dalej uczyć. W związku z tym myślę więc, że starszych studentów powinno przybywać. Myślę, że nigdy nie jest za późno na studiowanie, a wiek jest w tym względzie drugorzędny. Uważam, że studiowanie w dojrzałym wieku ma też swoje zalety. Osoby w wieku średnim i starszym mają już zwykle w swoim życiu coś dokonane, tzn. bogate doświadczenie zawodowe, odchowane dzieci, stabilne związki, ustaloną sytuację rodzinną i w związku z tym mocniej niż osoby młode mogą angażować się na studiach. Wybrałem turystykę ponieważ głównym celem realizacji moich przez lata odkładanych marzeń były różnego rodzaju podróże. Nawet jeżeli jest to kierunek, który nie zapewni mi dobrze płatnego wykształcenia i który być może jeszcze uważany jest przez moich znajomych za nie atrakcyjny oraz nie znajdujący istotnego zastosowania przeze mnie na rynku pracy, to studiowanie pozwala mi na realizację pasji i pogłębianie wiedzy – stwierdza E. Poźniak. – Początek i pierwsze dni zajęć były trudne, żeby się odnaleźć w szkole, zaaklimatyzować i trafić w ten rytm nauki. Dlatego też nie ukrywam, że na początku były też małe obawy, ale tylko związane z samą nauką, czy dam radę po tak długiej przerwie. Na początku zajęcia trwały długo i było ich dużo, ale z biegiem czasu było coraz łatwiej. Wybierając turystykę wiedziałem, że takie studia będą ciekawe i się nie pomyliłem. Były to klasyczne zajęcia w salach wykładowych, ale bardziej podobały mi się zajęcia z wykładowcami w terenie. Podczas wykładów dostałem solidną dawkę wiedzy nie tylko z turystki, ale też z innych dziedzin nauki i współczesnego świata. Najbardziej jednak zapamiętanym okresem ze studiów będą praktyki zagraniczne, którą miałem możliwość zaliczyć w Niemczech. Wyjazd w ramach praktyk studenckich na 3 miesiące do Bawarii z Programu Erasmus zorganizowany był przez moją macierzystą uczelnię. Praktykę miałem w 4 gwiazdkowym hotelu Arabella Alpenhotel am Spitzingsee około 70 km na południe od Monachium w bardzo małej miejscowości Spitzingsee położonej na wysokości 1090 m n.p.m. Hotel ten składał się z dwóch obiektów i miał do wynajęcia 120 pokoi. Haupthaus to duży główny budynek oraz mniejszy Seehof. Oba obiekty były połączone ze sobą bardzo dużym i ładnie zrobionym przejściem podziemnym. W większym budynku na dole znajdowała się pływalnia, sauna i sala z przyrządami do ćwiczeń, a w mniejszym 8 sal konferencyjnych z nazwami największych zamków w Niemczech. Hotel był bardzo ładny i znajdował się w górach bezpośrednio nad jeziorem, gdzie goście podczas sprzyjającej pogody mieli możliwość spożywać posiłki na tarasie podziwiając krajobraz Alp Bawarskich. Do hotelu goście byli przyjmowani też ze swoimi psami po uprzednim zgłoszeniu w momencie rezerwacji. Dodatkowo wtedy w pokoju była postawiona miska, kocyk oraz zabawki dla pupila. W hotelu było bardzo czysto, wystrój wewnątrz hotelu był bardzo ładny i ciepły, a wykończenie i wyposażenie z rzeźbionego i naturalnego drewna. Okolica piękna na spacery i piesze wycieczki, a dla chętnych relaks na leżakach przy brzegu jeziora. Podczas odbywania praktyki udało mi się pracować w restauracji jako kelner, potem sprzątałem pokoje, byłem za zmywaku, na basenie i saunie i na koniec doświadczyłem pracy w recepcji i na bankiecie. Można powiedzieć, że poznałem pracę na wszystkich działach hotelu. W czasie wolnym korzystałem z basenu i robiłem wycieczki rowerowe. Wyjazd dał mi też możliwość kontaktu z żywym językiem oraz wykorzystanie wcześniejszych zdobytych umiejętności w praktyce, które są nie do zapomnienia i ocenienia. Poza tym praktyka umożliwiła mi  kontakt z osobami różnej narodowości. Poznałem dużo nowych i ciekawych ludzi, w większości bardzo pomocnych i życzliwych. Nabyte doświadczenie  i umiejętności myślę, że wykorzystam w przyszłości w pracy zawodowej. Sądzę, że taki pobyt na praktyce zagranicznej zwiększył szanse na zatrudnienie w przyszłości nie tylko w Polsce ale również w innym kraju europejskim po zakończeniu studiów. Wyjazd na praktykę traktowałem nie tylko jako pracę, ale też jako formę wypoczynku wakacyjnego.

Paulina Wiśniewska