Rozmowa z Beatą Znamirowską-Soczawa, dziennikarką, autorką książki ,,Teraz mogę wszystko”
Czy nadając książce tytuł ,,Teraz mogę wszystko” sugeruje pani, że polskim kobietom w dojrzałym wieku brak wiary we własne możliwości? Co oznacza ,,wszystko”?
– Moja książka ukazała się dokładnie w moje 50 urodziny, 8 marca 2013 roku. Tytuł jest trochę przewrotny, ale kryje się za nim wiele treści. Żyjemy w społeczeństwie, gdzie jest taka nakładka, przekonanie, że kobieta która przekroczyła 50. rok życia, to już do lamusa powinna pójść. Rzeczywistość jednak temu przeczy. Wydłużenie życia, rozwój medycyny, ale także wzrost liczby kobiet prowadzących własne firmy, prowadzących samotnie dom, powoduje, że granica wieku, w którym przechodzimy na prawdziwą emeryturę, od życia znacznie się przesunęła, co najmniej o 15-20 lat. Z drugiej strony kobieta w moim wieku ma już: odchowane dzieci, ustabilizowaną sytuację zawodową i materialną i teraz może się wreszcie zająć sobą, rozwijaniem pasji, na które nie miała czasu i – co ważne – odnawianiem życia intymnego – ze stałym lub nowym partnerem.
Jest takie powiedzenie, że kobieta dwa razy szalej – jak dojrzewa i jak jej głowa siwieje. I coś w tym jest. Pisząc książkę oparłam swoje opowiadania na autentycznych przeżyciach kobiet, Polek o różnym statusie społecznym, materialnym i zawodowym. I wiele z nich mnie zapewniało (co pokrywa się też z moimi doświadczeniami), że dopiero w okolicach pięćdziesiątki odkryły, co to jest świetny seks. Bo są bardziej otwarte, świadome swego ciała, akceptujące swoje wady – bo przecież już z nimi nic nie zrobią. Rozmawiałam też z panami – i obalam mit. Mężczyźni dojrzali w większości nie chcą związków z dużo młodszymi kobietami. To dla nich raczej przygoda. Wolą kobiety w swoim wieku, o ile są otwarte i odważne w sprawach intymnych. Bo mogą też z nimi pogadać i za nimi nadążyć.
Możemy więc w tej dziedzinie wszystko, bo jak nie teraz, to kiedy?
Kobieta po 50. w naszych realiach staje się ,”przezroczysta”. Same panie mówią, że kiedyś oglądali się za nimi mężczyźni, a teraz są niezauważane z racji wieku. Czy kobieta 50+ może być atrakcyjna i seksowna? Wiele z nich mówi, że już nie wypada w tym wieku.
- Nie uważam, że tak jest. Właśnie w wieku dojrzałym wiele osób zawiera nowe, trwałe, ekscytujące związki. Nie zawsze kończą się one małżeństwem i nie zawsze trwają długo, ale są na pewno satysfakcjonujące dla obydwu stron. Jest wielu mężczyzn, którzy wolą starsze od siebie partnerki (na ten temat są w moje książce aż dwa rozdziały, jeden z punktu widzenia właśnie mężczyzny w takim związku). Odbyłam szereg spotkań autorskich, podczas których kobiety opowiadały mi różne historie. Jedna z pań, 35-latka, nie mogła zrozumieć swojej matki, wdowy, która mając 60 lat ponownie wyszła za mąż i chwali się córkom ekscytującym pożyciem erotycznym. To wcale nie są rzadkie historie.
Potrzeba bliskości, miłości, zakochanie, zafascynowanie drugą osobą nie są domena tylko ludzi młodych. Oczywiście hormony inaczej buzują u 20-latków, a inaczej u 50-, 60-latków. Ale wcale nie gorzej. tylko inaczej, dojrzalej. Bardziej się ceni dobry, pełny związek pełen uczuć, emocji i poczucia bliskości, bo inaczej się patrzy na życie. Bardziej smakuje się chwile, szuka czegoś nowego – bo zarówno kobiety, jak i mężczyźni wiedzą czego chcą.
Czy seks jest przyjacielem kobiety w każdym wieku? Czy warto podtrzymywać więź seksualną z partnerem? Jakie to ma znaczenie dla związku? A może już tylko wnuki i książki?
– Seks jest przyjacielem i kobiety i mężczyzny. kobieta posiada tzw. AUN – Autonomiczny Układ Nerwowy, który zaczyna się właśnie w okolicach mięśni Kegla w dnie macicy. Jeśli ta sfera – najbardziej ukrwiona i unerwiona w ciele kobiety – jest zaniedbana, to zaniedbany, zmęczony, jest cały organizm. Dlatego trzeba o tą sferę szczególnie dbać. Spełnienie seksualne u kobiety wywołuje wytwarzanie hormonów szczęścia, które wywołują bezpośrednie, pozytywne bodźce w mózgu i to szczęście się z kobiety wylewa, może ona nim obdzielać otoczenie bez końca. Jeśli nie mamy odpowiednie dawki endorfin – nie możemy się dzielić naszą radością i zadowoleniem. Są oczywiście z wiekiem pewne problemy czysto fizjologiczne, czy zdrowotne, jednak większość z nich można przedyskutować i „załatwić” podczas wizyty u dobrego, otwartego seksuologa lub ginekologa. Trzeba tylko o siebie zadbać.
Napisała pani książkę dla kobiet, a czy polscy mężczyźni też potrzebują porad i wskazówek?
- W ostatniej części książki jest „Spowiedź samca” – poglądy wielu mężczyzn na temat tego, jak postrzegają kobiety i jak chcieliby ułożyć nasz wzajemny świat. Nie wszyscy się z ta opinią zgodzą, zwłaszcza kobiety, ale może pozwoli im to chociaż trochę zrozumieć męski punkt widzenia.
Chciałam jeszcze dodać, że w ślad za książka i wieloma odbytymi spotkaniami z kobietami, postanowiłam wraz z przyjaciółka stworzyć przestrzeń dla kobiet, w której swobodnie można rozmawiać na nurtujące nas tematy związane z naszą kobiecością, energią seksualna i nie tylko. W Bielsku-Białej, gdzie obecnie mieszkam, powołałyśmy do życia fantastyczne miejsce o nazwie „Kobieta Szczęśliwa”. Zajmuje się wszystkim co „zakazane” – a więc erotyką, ezoteryka, łamaniem schematów. Organizujemy warsztaty podnoszące poziom własnej świadomości seksualnej, zapoznajemy z niezbędnikami erotycznymi itd. Więcej szczegółów na naszej stronie www.kobietaszczesliwa.pl
Anna Dolska
Droga Pani Autorko!
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem wywiad z Panią, ponieważ z pewną dozą nieśmiałości kupiłem Pani książkę. Miał to być prezent na 50. urodziny mojej żony. Nie wiem, czy było to przeczucie, o którym wie Pani – skoro jest znawczynią charakterów tak kobiecych, jak i męskich – że posiadają go także mężczyźni, czy zwykłe zrządzenie losu, ale nim pięknie prezent zapakowałem, przeczytałem go od deski do deski z szeroko ze zdziwienia otwartymi oczami. Nie mam ochoty pisać recenzji tego pseudointelektualnego tomiku ni to opowieści, ni to felietonów, ni to wywiadów, ni to niewiadomo czego, lecz z całą pewnością graniczącego z niezbyt poetycko zawoalowaną pornografią. Zresztą, nie znalazłem innych recenzji, czy opisów różniących się od tego na stronie wydawcy (tu przy okazji zachodzę w głowę, jakiego wydawcę i w jaki sposób nakłoniła Pani do publikacji tego „dzieła”), ale i nie poświęcałem na to zbyt wiele czasu, brnąc w coraz bardziej dziwaczne strony internetowe, coraz mniej związane z literaturą, a po dotarciu do strony Pani nowego przedsięwzięcia, po prostu przestraszyłem się kompromitacji w biurze, gdyby ktoś zerknął na ekran.
Pięknie Pani w tym wywiadzie, i w tym na stronie wydawcy także (niepokoi mnie tylko i w jednym i w drugim brak nazwiska rozmówcy – śmiem twierdzić, że w ramach reklamy napisała go Pani sama), opowiada o swojej książce, w której rzekomo przedstawia Pani nową-starą drogę do szczęścia dojrzałych kobiet. No cóż, jedyną drogę, poradę, wskazówkę, doświadczenie, którym zapragnęła się Pani podzielić z innymi kobietami 50+, jaką ja znalazłem w Pani książce jest ta, że kobieta, będąca w stałym, długotrwałym związku powinna albo znaleźć sobie kochanka i nie ma w tym nic złego, albo porzucić dotychczasowego męża/partnera i znaleźć sobie nowego i nie ma w tym nic złego, albo czytając te marnie sklecone opowiastki „erotyczne” podniecać się, masturbować, bo nie ma w tym nic złego i to są jedyne sposoby, żeby osiągnęła orgazm – dla Pani chyba jedyny wyznacznik szczęścia. Jeśli tak, to współczuję Pani – życia, doświadczeń, braku orgazmów w tym czy innych związkach, niepowodzenia u partnerów. W wywiadzie mówi Pani o wielu mężczyznach wybierających starsze partnerki, podczas gdy czytając Pani książkę, odnosi się wrażenie, że jest zupełnie na odwrót – że to kobieta powinna znaleźć sobie młodszego partnera. Jako osoba wykształcona protestuję przeciwko intelektualizacji, na szczęście w tym przypadku nieudolnej, zachowań uczuciowo anarchistycznych, żeby nie powiedzieć po prostu – przeciwko próbom czynienia obyczajowej normy ze zwykłej rozwiązłości. A jako mąż kochający swoją żonę, choć – i tu posłużę się przyjazną Pani stylistyką – staje mi znacznie później niż dwadzieścia lat temu, a i moja żona nie od razu jest wilgotna, nie obrażę również jej inteligencji wręczając taki prezent.
Jeśli chodzi natomiast o tzw. „Spowiedź samca”, to muszę Pani podziękować, bo nie wiem, z jakim błaznem Pani rozmawiała tudzież emocjonalnym imbecylem o niezwykle przerośniętym ego, albo jak mawiało się w szkole – „erotomanem gawędziarzem”, ale takich fantazji, bzdur i głupot nie usłyszałbym od najbardziej pijanego i najstarszego w całej tawernie marynarza w najodleglejszym zakątku świata. Chętnych do sięgnięcia po tę część lektury mężczyzn ostrzegam, że ów „samiec” to osobnik, którego zapewne wiedzę o świecie kształtuje Wikipedia, a poglądy zawartość barku, i z gatunku tych, którym po pięciu minutach rozmowy ma się ochotę po prostu dać w gębę.
Innymi słowy, proszę, Droga Pani Autorko, nie wciskać ludziom kitu, bo Pani książka powstała chyba tylko jako fantazja erotyczna, przy pisaniu której przechodziła Pani permanentne podniecenie, albo jako słowotok niespełnionej feministki, która nieszczęśliwa usiłuje wmówić tym szczęśliwym kobietom, że też są nieszczęśliwe.
Chciałem taki list wysłać do wydawcy, ale skoro zdecydował się on na wydanie Pani książki, to znaczy, że albo jej nie czytał, albo jest mu wszystko jedno, co wydaje. W obu przypadkach byłoby to rzucanie grochem o ścianę. Niemniej, i nie bez złości, muszę przyznać, że osiągnęliście Państwo swój cel – Pani jako autorka i wydawca jako wydawca. Kupiłem Pani książkę, wydałem na nią pieniądze, poświęciłem swój czas, żeby ją przeczytać i wywołała ona we mnie różne emocje. Wydawca pewnie zatrze ręce, a Pani się uśmiechnie, ale jeśli jako dziennikarka i pisarka ma Pani nieco wyższe ambicje literackie niż tylko tantiemy, to musi Pani wiedzieć, że jej książka jest pierwszą i jedyną, którą od 50 lat, czyli praktycznie od chwili, kiedy zacząłem czytać, wyrzuciłem do kosza.
Adam
Podobaja mi sie dojrzale kobiety.