15 metrów życia

albertW ostatnich dniach lutego, po przeprowadzonej kontroli, Straż pożarna wydała nakaz ,,wyłączenia z użytkowania” budynku schroniska św. Brata Alberta przy ul. Widłakowej w Poznaniu, które od 30 lat przyjmuje i opiekuje się bezdomnymi.

– To oznacza, że z końcem marca będziemy musieli wystawić na ulicę 30 schorowanych mężczyzn, którzy nie mają dachu nad głową – mówi Elżbieta Mądry, prezes poznańskiego Oddziału Towarzystwa św. Brata Alberta, kierująca schroniskiem.

Zarówno Elżbieta Mądry jak i opiekunowie placówki przyznają, że budynek wymaga remontu.

– My jednak nie mamy wystarczających środków żeby przeprowadzić gruntowny remont – przyznaje pani prezes. – Wszystkie zebrane pieniądze przeznaczamy na żywność i opiekę zgłaszających się do schroniska bezdomnych.

Strażacy przeprowadzający kontrolę stwierdzili, że droga  ewakuacyjna od górnych sal – w których mieszka część podopiecznych – jest o 100 proc. dłuższa niż przewidują to przepisy.

– To jest około 15 metrów – wylicza Bogusław Łabędzki, opiekun ze schroniska. – Dla nas i naszych bezdomnych to 15 metrów dachu nad głową, ciepłego jedzenia, ofiarowanego serca –  to odległość życia, a dla strażaków to 15 metrów zagrożenia życia.

Michał Szymaniak, Naczelnik Wydziału Kontrolno-Rozpoznawczego poznańskiej straży pożarnej podkreśla, że problem dróg ewakuacyjnych w schronisku jest znana od 2011 r., a w 2009 r. zmieniły się przepisy pożarowe, które wprowadziły nowe normy bezpieczeństwa.

– Nie oskarżamy strażaków o to, że pozbawią 30 bezdomnych, chorych mężczyzn dachu nad głową – zastrzega Elżbieta Mądry. – Tak stanowią przepisy, a z nimi trudno dyskutować, ale jest w tym wszystkim jeszcze człowiek i jego los.

Pani prezes przyznaje, że schronisko od kilku lat dostawało zlecenie na przebudowę klatki schodowej, jednak dla nich jest to ogromna inwestycja, na którą ich nie stać.

– Staraliśmy się jednak na tyle, na ile starczało środków, stosować się do zaleceń i przepisów przeciwpożarowych – mówi Bogusław Łabędzki. – Zainstalowaliśmy przeciwpożarowy wyłącznik prądu, nasz bezdomny z uprawnieniami zainstalował nam oświetlenie ewakuacyjne, postawiliśmy dwie szafy gaśnicze.

W schronisku niedawno zainstalowano nowy piec centralnego ogrzewania. Wcześniej dobudowano dodatkowe drzwi, czy stworzono na piętrze alternatywną drogę wyjścia w przypadku zagrożenia.

– Zredukowaliśmy też liczbę osób, które mogą przebywać w schronisku – dodaje opiekun. – Najpierw z 48 na 42 osoby, a w końcu do 38. Na piętrze nie przebywają panowie, którzy moją problem z poruszaniem się. Nie wolno w schronisku palić papierosów i używać otwartego ognia.

Miasto deklaruje, że może 10 osobom znaleźć miejsce w innych placówkach. A co z resztą?  Elżbieta Mądry zapewnia, że będzie walczyć o bezdomnych. Przygotowują odwołanie.Drogi jednak są dwie: dostosowanie budynku do przepisów bądź też opracowanie ekspertyzy pożarowo-budowlanej i wystąpienie do komendanta wojewódzkiego straży pożarnej o uzgodnienie odstępstwa od wymogów.

W pierwszym przypadku to sprawa dużych nakładów finansowych, w drugim kompetentnej firmy lub specjalisty, który pomógłby schronisku sporządzić dokumentację.

– Liczymy i prosimy o pomoc – apeluje Elżbieta Mądry.

Miesięczne utrzymanie bezdomnego kosztuje około 1000 zł. Połowę daje miasto, o resztę trzeba się starać w różnych instytucjach i od darczyńców.

– Na utrzymanie udaje nam się pozyskiwać środki – mówi pani prezes. – Wierzymy, że w tej dramatycznej sytuacji też nie zostaniemy sami.

Anna Dolska
Fot. A. Dolska

Źródło: Solidarność-Wielkopolska nr 1106